Przelała się czarka

Hej!

Na początek krótki wywiad.

Czy podoba Ci się w Hiszpanii?
Nie.
Czy polecasz przyjechać tu na Erasmusa?
Nie.
Czy większość Hiszpanów jest miła?
Nie.
Czy będą się z Tobą integrować?
Nie. Będą się integrować tylko inni Erasmusi.
Wymień 3 najlepsze rzeczy w Hiszpanii.
Tinto de Verano, Aqua de Valencia i Primark. Tak, te dwa pierwsze to alkohole, a Primani leży godzinę drogi od Walencji.

Nie uważam się za negatywną osobę (pomimo narzekania). Jednak w czasie zaledwie 2 miesięcy Hiszpania mnie złamała. Niczego dobrego już nie oczekuję i nie wierzę, że coś pójdzie po mojej myśli. Poddałam się i nie zamierzam się więcej starać. 

Na zewnątrz wieje. 
W środku zimno. Chyba ktoś kiedyś wymyślił coś takiego jak centralne ogrzewanie. Eee nie, wydaje ci się. Fatamorgana.
Chora jestem praktycznie od przyjazdu. Byłam u lekarza dwa razy, tabletki dostałam ale zdrowa jak nie byłam, tak nie jestem. Choć tyle, że mnie w przychodni przyjęli. Cud boski. 
Zepsuła mi się klawiatura. Zepsuł się sam tablet. Powtórzę znowu, że debilem byłam nie biorąc laptopa.
Hiszpanie nie chcą się integrować jakbyśmy mieli jakąś zakaźną chorobę, po której w godzinę umierasz. Rozważam zapytanie lekarza o kwestie potencjalnych chorób, gdy (niewątpliwie) pójdę kolejny raz po antybiotyki.
Trzeba robić grupowe projekty z tymiż Hiszpanami. 
Nawet jak się niewinnie na rowerze zatrzymasz, to ktoś w ciebie wjedzie i cię wywróci.

Najlepszą częścią mojego pobytu są zajęcia na uczelni. I jakie to jest, kurwa, smutne. 
I to nawet nie pod względem ludzi, bo na English 4 rozmawiają ze mną jedynie 2 dziewczyny. Przy okazji, jeśli z jakiś niewyjaśnionych powodów nadal chcesz tu przyjechać, UPEWNIJ SIĘ, że masz w grupie innych studentów-erasmusów. Jak nie, to szukaj innych zajęć/grup, bo nie będzie się do kogo odezwać, ani z kim robić projektu. Musiałam niczym w podstawówce poskarżyć się nauczycielce i poprosić o znalezienie pary. English 4 na poziomie C1, moi państwo.
Na Business English ze mną rozmawiają, bo prowadzący co chwile organizuje jakieś prace w parach albo grupach i sam nas miesza. Koniec końców ci, co akurat są ze mną w grupie, muszą ze mną rozmawiać. Choć w ogóle udzielać się na zajęciach nie chcą (jakby ich mieli ze skóry obdzierać), a prowadzący jest na prawdę fantastyczny (i mi go szkoda, że on się stara a oni go zlewają).
Zajęcia z lingwistyki to chyba najlepsze zajęcia jakie mam. Tematy ciekawe, prowadzący świetny, nawet czasem sypnie żartem (i to nie sucharem). Aż człowieka cieszy wstawać na 8.20.
Na literaturze jest dużo Erasmusów. Pod tym względem kursy obieralne a nie obowiązkowe są lepsze. Książki ciekawe, na zajęciach dyskusja też. Studenci hiszpańscy przynajmniej na zajęciach się (czasem) do ciebie odezwą. Ale na szczęście są inni Erasmusi, więc jest z kim dyskutować.
Ostatnie moje zajęcia - Hiszpański. Sami Erasmusi, co jest raczej oczywiste. Na zajęciach się nie nudzę i jestem z nich zadowolona, choć w ogólnej fali nienawiści do Hiszpanii jaka mnie teraz zalewa, straciłam do nich serce.  

W zamyśle był to post o wycieczkach, na które się wybrałam i ciekawych miejscach do których warto zajrzeć, ale nie jest. I tyle. Haters gonna hate. Żadnych optymistycznych postów o Hiszpanii na razie nie planuję.

Pa.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Paella, pomidory i pomarańcze.

Iść, ciągle iść, w stronę słońca

System Eliminacji Studentów Jest Aktywny